NA
POMOC WARSZAWIE
W nocy z
Piątku na Sobotę 6/7/08.2010 roku około godziny 21:00, Powiatowe
Stanowisko Kierowania
Państwowej Straży Pożarnej w Błoniu zadysponowało nasz wóz GBA 2,5/25
(Man TGM)
do akcji ratunkowej na terenie Warszawy. Jej celem było usuwanie skutków
gwałtownych nawałnic,
które nawiedziły zarówno samą Stolicę, jak i okoliczne powiaty.
w oczekiwaniu na wyjazd w
JRG 7 na ul. Powstańców Śląskich
W
początkowej fazie naszą bazą była znajdująca się na Bemowie, Jednostka
Ratowniczo - Gaśnicza nr 7.
Stamtąd dysponowano nas do zdarzeń związanych z pompowaniem wody z
zalanych piwnic,
a także do zabezpieczenia podmytych fragmentów ulic i chodników.
podczas działań na ul.
Obozowej w Warszawie
W tym
czasie, wspólnie ze strażakami z JRG-7 uczestniczyliśmy również w akcji
gaśniczej.
Na hasło dyżurnego PA: "pożar budynku mieszkalnego przy ulicy
Górczewskiej",
w kilka sekund zebraliśmy się w naszym Manie i w alarmowo udaliśmy się
na miejsce zdarzenia.
Całe szczęście, że groźnie brzmiące zgłoszenie, okazało się być
ogniskiem na przydomowej posesji.
Warto podkreślić, że zostaliśmy niezwykle ciepło przyjęci przez
strażaków z "wysokościówki".
Otrzymaliśmy niezbędną pomoc, miejsce na garażu jednostki oraz świetne
ciasta w ilości nie do przejedzenia...
Gdy już
wydawało się, że to koniec pracowitego wieczoru, około północy
dostaliśmy nowy przydział – JRG 12.
Po około 30 minutach jazdy, znaleźliśmy się w spustoszonej przez deszcz
i niezwykle silne wiatry warszawskiej Radości. Tam nadal czekało około
40 zgłoszeń o podtopieniach,
zerwanych trakcjach i powalonych drzewach.
Na
początek dostaliśmy 7 zgłoszeń i zaczęliśmy przebijać się przez zalany
wodą i ciemnością Miedzeszyn.
Jeżdżąc w terenie, tam gdzie była potrzebna natychmiastowa reakcja
podejmowaliśmy interwencje
z własnej inicjatywy. Najwięcej czasu zabrało nam usuwanie powalonych na
trakcję elektryczną drzew.
Bardzo często widzieliśmy na posesjach kilkumetrowe, wyrwane razem z
korzeniami świerki.
Chętnie upadały one akurat na przewody elektryczne, telefoniczne lub
samochody.
Najpoważniejszym zdarzeniem w jakim braliśmy udział, były nisko wiszące
nad jezdnią przewody elektryczne
(grożące porażeniem i zerwaniem przez przejeżdżające tamtędy samochody)
oraz leżący na ulicy,
trzydziesto-metrowy fragment dachu domu mieszkalnego.
Po
intensywnej pracy udaliśmy się do koszar JRG-12. Jedyne co nas
zasmuciło,
to sąsiadująca ze strażą zawodową, zamknięta jednostka OSP.
W czasie
naszego odjazdu, strażacy z „dwunastki” szykowali się właśnie na wyjazd
do Rosji.
Po zdaniu meldunków, wyruszyliśmy na naszą stronę Wisły.
Finalnie do koszar trafiliśmy po 10 godzinach od zaalarmowania
jednostki.
W tym czasie podjęliśmy w sumie 12 interwencji. W całonocnej, trudnej
akcji brało udział 8 strażaków.
|