W dniu 8 czerwca 2011 roku przyjechaliśmy w
odwiedziny do przedszkola w Bliznem.
Przywitały nas uśmiechnięte dzieciaki i piękna, słoneczna
pogoda.
Ilość osiemdziesięciorga maluchów była na raz - nie
do ogarnięcia, więc podzielono słuchaczy na trzy grupy:
starszaki, średniaki i najmłodsze ze wszystkich młodziaki.
Słuchacze niezwykle cierpliwie przeszli pełen kurs
strażackiego szkolenia podstawowego dla przedszkolaka.
Na pytanie druha: czy ktoś widział takie maseczki do podawania tlenu:
padła odpowiedź: "Taaaak, widziałem w samolocie!"
Każdy chciał koniecznie wszystkiego dotknąć i
spróbować! Dzieciaki zakładały hełmy, kamizelki i kapoki.
Największe zainteresowanie wzbudziły jednak rozkładane pachołki.
Można było nawet spróbować udźwignąć aparat z
powietrzem. Niestety na razie nie ten rozmiar. Zapraszamy za kilka lat.
Młodzież słuchała i niezwykle szybko łapała, o co w
tym całym strażackim rzemiośle chodzi.
W każdej grupie znalazła się przynajmniej jedna osoba, która wiedziała
na jaki numer trzeba dzwonić,
jeżeli coś się dzieje złego. Przypomnijmy, że naszym kursantom strzeliły
niedawno całe 3 lata!
Niektórzy odnaleźli nawet dość spory kawałek swojej
rodziny.
Czy strażacka lekcja się podobała?
To jest dopiero odwaga! Nie brakowało chętnych
nawet do przymierzania kołnierza i leżenia na desce.
Największa kolejka była jednak do ciasteczkowego
potwora!
Bystrzachy zwróciły nawet uwagę, że jeżeli nasza Sigma nie założy
rękawic, to ją pogryzą osy!
Także Panie przedszkolanki znalazły coś dla siebie.
Rozpieraniu karoserii auta, zapewne bliskim jest wkładanie wiedzy do
głowy.
Na zakończenie obowiązkowo każdy chciał polać wody
ze strażackiego karabinu.
Dzisiaj wszyscy już wiedzą, że to nie żaden karabin, tylko
najprawdziwsza armata!
Dzieci było mnóstwo. Urządzić pogawędkę z trzema
grupami przedszkolaków – to prawie jak ugasić z hektar lasu…
Po trzech godzinach żywiołowej gawędy, udaliśmy się do koszar! Polecamy
się na przyszłość!